oczekiwały go niecierpliwie. Zmartwiły się, gdy ogrodnik rzekł ze smutkiem.
— Zdarzyło się nieszczęście!.
— Jakie? Gdzie? pytały dzieci przerażone.
— Widocznie osioł był bardzo wystraszony — mówił ogrodnik — pędził gościńcem zaprzężony do połamanego wózka, nagle zwrócił w stronę przez podniesioną barjerę i wpadł pod pociąg, który go zmiażdżył odrazu. Dzieci wszczęły taki krzyk, że obie matki i wszyscy domownicy przybiegli dowiedzieć się co się stało? Zosia nie mogła sobie darować, że stała się powodem śmierci biednego osiołka; Pawełek czynił sobie wyrzuty, te nie dość energicznie powstrzymywał Zosię od bicia i kłócia osła gałęzią. Dzień zakończył się ponuro. Jeszcze długo potem Zosia popłakiwała rzewnie, zobaczywszy gdzie na drodze osiołka podobnego do swego ulubieńca, który tak straszną śmiercią zginął, poczęśsi z jej winy.
Na wakacje do pani Marji, matki Ka-