ósma godzina — mówiła pani Fiszini — chcąc koniecznie zatrzymać gości.
— Załuję bardzo — odrzekła pani Marja — ale wolę wrócić przed nocą.
— Dlaczego przed nocą? Droga jest wyborna, a przytem księżyc świeci.
— Stokrotka jest jeszcze zbyt mała, żeby tak czuwać do późna, obawiam się, że będzie zanadto zmęczona — zauważyła pani Rosburgowa.
— Ależ zważcie, panie, że to ostatni wieczór, który spędzamy razem, Stokrotka może trochę później spać się położyć — upierała się pani Fiszini.
Pomimo próśb i nalegań, panie postanowiły odjechać natychmiast; powóz stał już przed gankiem. Dzieci wkładały pośpiesznie kapelusze, Zosia stała już przy drzwiach jakby obawiając się, by ją nie zapomniano. Pani Fiszini, pożegnawszy sąsiadki przywołała Zosię i rzekła oschłym tonem:
— Może raczysz przynajmniej powiedzieć mi: dowidzenia. Widzę, że jesteś uszczęśliwioną z wyjazdu. Tamte dziewczynki nie odjeżdżałyby od swoich matek, nie uroniwszy ani jednej łezki.
— Mamusia nie pojechałaby nigdzie bezemnie — odezwała się Stokrotka — tak samo mamusia Kamilki i Madzi nie rozstaje
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.