— A jednak ja się bardzo lękam przyjazdu pani Fiszini!...
— I ja również, szepnęła Zosia.
Po śniadaniu panie zasiadły do roboty, a dzieci pobiegły do ogrodu. Kamilka i Madzia poleciły młodszym dziewczynkom wyszukać krzaczki porzeczek i malin, wykopać je i przynieść do posadzenia w dziecinnym ogródku.
— Dokąd pójdziemy? — zapytała Stokrotka.
— Widziałam niedaleko stąd te krzewy, zawołała Zosia, zaprowadzę cię zaraz.
— Możeby lepiej zapytać ogrodnika, zauważyła Stokrotka.
— Chodźmy najprzód same, a jeżeli nie uda się nam wyrwać, wezwiemy na pomoc ogrodnika.
To rzekłszy, Zosia, wziąwszy Stokrotkę za rękę, pobiegła w kierunku gaiku. Jakaż była ich radość, gdy ujrzały krzak okryty jagodami. Zosia rzuciła się pierwsza i zajadała żarłocznie porzeczki i wilcze jagody. Stokrotka spróbowała tylko i powstrzymała się zaraz.
— Korzystaj z okazji, czemu nie jesz? pytała Zosia.
— Przecież dostaniemy owoce na podwieczorek — odparła Stokrotka.
— Daleko przyjemniej jest zjadać wprost
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.