W kilka minut potem Zosia usłyszała turkot oddalającego się powozu. Nudziła się całych dwie godziny. Wstała z łóżka przed powrotem całego towarzystwa ze spaceru.
Dziewczynki rozbawione opowiadały z zachwyceniem o rwaniu wisien i przywiozły ich wielki kosz z sobą.
Nazajutrz Kamilka powiedziała Zosi:
— Wiesz? Będziemy dziś smażyły konfitury. Będziesz nam pomagała, a potem mama nam daruje cały słoik wyłącznie do naszego użytku.
— Wybornie. Będziemy miały doskonałe podwieczorki.
— Trzeba będzie dać trochę tej biednej Janowej, która jest chora i ma sześcioro dzieci — powiedziała Madzia.
— O, to za wielkie przysmaki dla tej biedoty! — odparła Zosia, wzruszając ramionami.
— Dlaczegóżby to było za wielkiem przysmakiem dla Janowej, jeżeli smacznem jest dla nas? Niesprawiedliwą jesteś, moja Zosieńko — wtrąciła Kamilka.
— Może zechcesz mi dowieść, że Janowa przyzwyczajoną jest do jadania codzień konfitur? — rzekła Zosia drwiącym tonem.
— Dlatego właśnie, że niema sposobno-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.