— Nie, dziecinko, musi pozostać sama aż do wieczora. Jest jeszcze nadto wzburzona, żeby wysłuchać cię spokojnie. Za godzinę sama pójdę do niej.
Obie dziewczynki były smutne i pomimo, że bawiły się swoimi lalkami, myślały jednocześnie o zajściu pomiędzy małemi przyjaciółkami.
Zosia, pozostawiwszy samą, płakała, ale raczej ze złości niż ze skruchy. Zrobiła szczegółowy przegląd pokoju, szukając sposobności wydostania się w jakibądź sposób. Okno było umieszczone tak wysoko, że nawet przystawiwszy krzesło na stole nie można się było do niego dostać. Drzwi mocne i na klucz zamknięte nie dały się otworzyć. Zosia czuła nieprzepartą chęć darcia czegoś i łamania co pod rękę popadło. Ściany nagie, na szaro malowane, stół biały drewniany i krzesło wyplatane były to jedyne przedmioty, po których błądził wzrok dziewczynki. Kałamarz był w stół wpuszczany, pozostawały tylko papier, książka i pióro w obsadce. Zosia chwyciła obsadkę, cisnęła ją na podłogę i podeptała nogami, następnie porwała papier w drobne strzępy, to samo uczyniła z książką, rozrzucając zmięte stronnice na wszystkie strony. Miała zamiar połamać krzesło, ale nie starczyło jej na to siły, więc upadła na ziemię drżąca ze złości i spoco-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/122
Ta strona została uwierzytelniona.