poprawę i czuła wyrzuty sumienia na myśl, że obrazić mogła tak dobrą i zacną opiekunkę.
Eliza przyniosła na tacy talerz zupy, wodę i chleb, mówiąc z uśmiechem.
— Dostanie panienka prawdziwie więzienne pożywienie, ale przegłodziwszy się, wyda się ono bardzo smaczne.
— O tak, moja Elizo, nie jestem i tego warta — zawołała Zosia z westchnieniem.
— Widzę, że panienusia zupełnie już jest zmieniona, a gdyby panienka widziała siebie w złości, to było coś niesłychanego!...
— Strasznie żałuję mego postępku, nigdy się już nic podobnego nie powtórzy — zapewniała Zosia.
Zasiadła do jedzenia. Zupa smakowała jej bardzo, zjadła też z apetytem kawałek chleba i popiła wodą.
Eliza spoglądała na nią litośnym wzrokiem.
— Widzi panienka, jak to nieładnie złościć się i gniewać — zauważyła po chwili — nasze panieneczki nie bywają nigdy karane, chyba za jakieś drobne winy, to też zawsze są pogodne i wesołe.
— Tak, tak, moja Elizo, widzę teraz dobrze tak postępować należy; ale wiesz, co ci powiem? Jeżeli byłam ukaraną przez macochę, stawałam się zwykle jeszcze gorszą,
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.