czyć przejeżdżające powozy — zawołała Kamilka. — Dobrze, Madziu?
— Naturalnie; a jeżeli zobaczymy tam ubogie kobiety z dziećmi, damy im jałmużnę. Wezmę z sobą pięć groszy.
— O tak, masz słuszność siostrzyczko. I ja wezmę moje dziesięć groszy.
To rzekłszy dziewczynki zadowolone pobiegły przodem, służąca szła za niemi. Zatrzymały się przy ogrodzeniu gościńca i oczekując na przejazd podróżnych, zabawiały się rwaniem kwiatów dla zrobienia z nich wieńców swym lalusiom.
— Słyszę turkot powozu! — zawołała Madzia.
— Jak szybko jedzie! Za chwilę go zobaczymy.
— Wydaje mi się, że ktoś przywołuje pomocy. Nie słyszysz, Kamusiu?
— Nie. Słyszę tylko zbliżający się turkot.
Madzia nie omyliła się, gdyż zaledwie Kamilka wymówiła te słowa, najwyraźniej dały się słyszeć przenikliwe krzyki i w chwilę potem dziewczynki i służąca, oniemiałe z przerażenia, ujrzały powóz ciągniony przez rozhukane konie. Jakaś pani i jej zaledwie czteroletnia córeczka krzyczały wniebogłosy, stangret spadł z kozła, powóz przejechał przez jego ciało, konie puszczone samopas
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.