— Niema też soli, ani łyżek do jedzenia tej zupy — zauważyły dziewczątka.
— A na czem położymy masło i jajka? pytała Stokrotka, niezmiernie przejęta ważnością chwili.
Pani Rosburgowa poleciła Elizie udać się do sklepu wioskowego i nabyć wszystko, czego brakło, a dzieci tymczasem nakrywały stół, rozstawiały talerze, przysunęły dwa krzesła do stołu, na którym stanęła butelka wina i leżał bochen chleba.
Eliza przyniosła różne zapasy, nie zapomniała też o cukrze, mając zamiar dać wino grzane chorej i osłabionej Franciszce. Kupiła spory dzbanek do wody, bo o tem jakoś wszyscy zapomnieli. Wkrótce zabłysnął ogień w kuchence, zupa gotowała się w rondelku, jajecznica smażyła się na patelni.
Turkot wozu oznajmił, że oczekiwane matka z córką przybyły na nową siedzibę. Wszyscy wyszli na spotkanie i ostrożnie zdjęto z wozu bladą i słaniającą się żonę żeglarza, która wdzięczne spojrzenie utkwiła w swą wybawicielkę.
Lucynka tak była przejętą widocznem osłabieniem matki, że nic poza nią nie widziała dokoła, ale ujrzawszy ją na czystej pościeli, leżącą z błogim uśmiechem na wynędzniałej twarzy, ożywiła się, oczy jej roz-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.