błysły radością, smutek i niepokój znikły bez śladu, a łzy wdzięczności płynęły po zaróżowionych policzkach. Wzruszenie tamowało jej mowę; nie mogła przypaść do kolan swej dobrodziejki, chwyciła tylko jej rękę i przyciskała do ust, szlochając.
— Uspokój się, moje dziecko, — powiedziała łagodnie pani Rosburgowa — nie mnie powinnaś dziękować, ale Bogu miłosiernemu, który pozwolił mi spotkać was i dopomóc w niedoli. Przestań płakać, żeby matce nie zakłócać spokoju, którego tak potrzebuje. Przy dobrem odżywianiu wkrótce wyzdrowieje. Eliza właśnie podaje jej zupę i gorące, osłodzone wino. A ty, biedna dziecino, zasiądź za stołem i zjedz również co ciepłego, bo pewno ci się już jeść chce porządnie.
Dzieci zajęły się wnet Lucynką i nakładały jej na talerz jajecznicę, mięso, dolewały wina do wody, a następnie zajęły się toaletą. Bardzo im zależało na tem, żeby jaknajprędzej zrzuciła swe łachmany i przywdziała przyniesione ubranie. Pomagały wszystkie cztery w strojeniu Lucynki i cieszyły się jak ładnie wygląda w czystej sukience i chusteczce zawiązanej na piersiach. Matka, ujrzawszy ją, rzekła z uczuciem:
— Niech was Bóg błogosławi, panienki kochane, oby wam stokrotnie wynagrodził to wszystko, co dla nas robicie. Niechże ci
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.