uprzejmie sąsiadów o pożyczenie miotły, zrobiła porządek w mieszkaniu i przed domem, zasłała łóżka, powycierała kurze, nie mogła się dość nacieszyć niespodzianą a tak pomyślną zmianą w ich losie i oczekiwała z upragnieniem przybycia swych zacnych opiekunek, gdy właśnie weszła pani Marja z dziećmi, niosącemi różne zapasy do śniadania. Lucynka zakrzątnęła się wnet przy ogniu, nie chcąc pozwolić, aby panienki walały białe rączki i czyste sukienki.
— A czy potrafisz sama zrobić omlet? Ugotować zupę? — pytała Stokrotka.
— Potrafię, naturalnie że potrafię, trudniejsze rzeczy gotowałam nieraz, kiedy nam się lepiej działo — odpowiedziała Lucynka. Mama pracowała na chleb, a ja gospodarowałam w kuchni i w domu.
Po powrocie z wycieczki, dzieci zabrały się pilnie do lekcji, które były dnia poprzedniego nieco zaniedbane. Pani Rosburgowa powróciła o południu, zrobiwszy moc sprawunków przeznaczonych dla białego domku. Wszystko to zostało odwiezione, a gdy dzieci po śniadaniu udały się znowu na oględziny, zastały Franciszkę i Lucynkę nieposiadające się z radości na widok tylu skarbów. Czego bo też tam nie było! Sprzęty, naczynia, ubrania, bielizna i tysiące drobiazgów potrzebnych w codziennem życiu.
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.