Całe popołudnie zeszło na rozmieszczaniu tych przedmiotów; dzieci przyjmowały udział w robocie, śmiejąc się i dokazując. Lucynka co chwila wołała w zachwyceniu:
— Ach, jakie panie są dobre! O Boże! O Boże!
Wszystkie cztery dziewczynki nie mniej od Lucynki były rozpromienione i szczęśliwe. Widok tych dwóch istot, wyrwanych z nędzy powróconych jakby do życia, był poglądową lekcją miłosierdzia. Zosia postanowiła być zawsze litościwą dla biednych i oddawać im wszystkie pieniądze otrzymane na różne przyjemności.
Dzień zakończył się smacznym posiłkiem, który pani Marja kazała przynieść do białego domku. Wszyscy spożywali go razem przy dębowym stole, na fajansowym serwisie, darowanym Franciszce na nowe gospodarstwo. Podano kurczęta ze sałatą i torcik śliwkowy. Lucynka zajadała z wielkim apetytem, ku radości dziewczynek.
Następnie panie powróciły do siebie, a dzieci z Elizą pozostały jeszcze, by dopomóc w uporządkowaniu naczynia, a kiedy już wszystko zostało umyte i schowane do kredensu, Eliza z dziećmi wyszła, Lucynka położyła matkę do łóżka i sama układła się do snu po trudach dnia szczęśliwego.