sny okrzyk wyrwał się z jej piersi, gdy dostrzegła, że mała nie jest raniona.
— Madziu, moja złota, chodź prędzej! Malutka żyje!... Westchnęła głęboko!... Tak tak, oddycha!... Otwiera oczki!...
Madzia przybiegła natychmiast. Dziecina istotnie powracała do życia i spoglądała dokoła siebie z minką wystraszoną.
— Mamusiu! Gdzie mamusia? Chcę widzieć mamusię! — wołała z płaczem.
— Mamusia zaraz przyjdzie — odrzekła Kamilka, całując dziecinę. — Nie płacz, zostań ze mną i moją siostrzyczką Madzią.
— Nie, nie, chcę do mamusi, — upierała się mała. — Te niegodziwe konie zabrały mamusię i poniosły daleko!
— Niegodziwe konie wpadły w wielki otwór, wcale mamusi twojej nie poniosły daleko. Patrz, oto nasza służąca, Eliza, niesie twoją mamusię, która śpi.
Eliza przywoławszy dwu przechodzących drogą ludzi, wyciągnęła z powozu zemdloną kobietę, mającą głęboka ranę w głowie. Twarz, szyja i ramiona oblane miała krwią, ale serce jej biło słabo. Eliza posłała natychmiast jednego z pomagających jej ludzi do dworu, aby zawiadomić matkę Kamilki i Madzi o zaszłym wypadku i poprosić o przysłanie służby dla zaniesienia rannej pani i jej córeczki oraz poratowania stan-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.