greta, leżącego na drodze. Trzeba było również zająć się końmi, które szarpały się w błocie i wspinały na powóz.
W kwadrans potem przybyła pani Marja z kilku ludźmi i zaprzężonym powozikiem, w którym ostrożnie ułożono nieznajomą, poczem zajęto się rannym stangretem, który też dawał znaki życia; podniesiono wreszcie powóz wywrócony i rozplątano konie.
Maleństwo tymczasem zupełnie się uspokoiło, nie miało żadnej rany, omdlenie spowodowane było strachem i wstrząśnieniem podczas upadku.
W obawie, aby widok matki zakrwawionej nie uczynił na malutkiej zbyt silnego wrażenia, dziewczątka prosiły, żeby wolno im było odprowadzić ją pieszo do domu. Dziecko oswoiło się już z Kamilką i Madzią, które przemawiały doń pieszczotliwie i myśląc, że mamusia zasnęła, zgodziło się chętnie pójść z niemi.
W drodze dziewczątka rozpytywały malutką jak jej na imię i dowiedziały się, że zowią ją Małgosią albo Stokrotką.
— A mamusia jak się nazywa?
— Moja mamusia nazywa się mamusia — odpowiedziała malutka.
— Ale powiedz, jakie nosi nazwisko?
— Nazwisko? Mamusia i już.
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.