— Mam dobry pomysł — powiedziała pani Marja — można będzie zrobić jutro wycieczkę do lasu; pojedziecie wszystkie cztery na osiołkach, a my powozem. Zapasy rozłożymy na zielonej trawce. Będzie to uczta prawdziwa.
Ach, jak to będzie wesoło! zawołały dzieciaki uradowane. Gdybyż już prędzej nastąpiło jutro!
Najwięcej niecierpliwiła się Zosia, której dłużyły się godziny, chciałaby żeby dzień skończył się wcześniej niż zwykle, bo nie umiała jeszcze opanować się w zupełności i pragnęła, aby działo się wszystko według jej zachcianki.
Nazajutrz, gdy ujrzała przez okno osiołki osiodłane i oczekujące już przed gankiem zbiegła szybko z góry i poczęła się im przyglądać zbliska.
Ten jest stanowczo za mały, a tamten wygląda okropnie z tą sierścią rozkudłaną — wołała Zosia — duży szary musi być strasznie leniwy, a ten obok niego napewno zły jest bardzo. Dwa rude są chude, jak szczapy. Najwięcej mi się podoba jasno popielaty i tego sobie wybieram. Zaraz przywiążę do niego swój kapelusz, na znak, że to będzie mój wierzchowiec.
Gdy nadeszły panie, radziły, aby dwie młodsze dziewczynki dosiadły małe osiołki,
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.