nej drodze może panienka zamieni się z panną Kamilcią, ona jest taka dobra ta nasza panienusia, że napewno się zgodzi, bo zawsze jest gotowa każdemu ustąpić.
Zosia nic nie odpowiadała, ale miała wypieki na twarzy ze wzruszenia i hamowanego gniewu. Jechała stępa całą drogę, a gdy przybyła wreszcie na oznaczoną polankę, ujrzała już przywiązane do drzew osiołki, a trzy dziewczynki pobiegły z matkami w głąb lasu zbierać kwiaty i jagody.
Zosia usiadła tymczasem pod drzewem i rozmyślała nad sobą. Zdawała sobie sprawę jak dużo jeszcze brakło jej do upodobnienia swego postępowania z wzorowo wychowanemi dziewczątkami, jakiemi były Kamilka i Madzia. Nie umiała przemóc swego samolubstwa, chociaż rozumiała że to jest bardzo brzydka wada; postanowiła poprawić się z niej i oduczyć opryskliwości, której ofiarą padała najczęściej Stokrotka wyrażająca śmiało swe zdanie o Zosieńce.
Wszystkie trzy dziewczynki z bukietami i koszyczkami jagód w ręku podbiegły do siedzącej Zosi, chcąc ją pocieszyć w strapieniu.
— Twój osiołek okazał się bardzo opieszały — mówiła Kamilka, całując małą — musisz teraz wsiąść na innego.
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.