rzechy włoskie, laskowe i migdały w łupinach.
— Teraz śpieszmy pod dąb i ustawmy klatkę — mówiła Zosia — byleby tylko wiewiórka nie umknęła zanim dojdziemy.
— Poczekaj, muszę jeszcze uwiązać tasiemkę do drzwiczek i przeciągnąć ją przez szczebelki, żeby się drzwiczki zamknęły, gdy pociągnę za nią.
— Obawiam się, czy wiewiórkę zastaniemy na drzewie — zawołała Zosia.
— Napewno pozostanie tam do wieczora, potem już nikt jej nie odszuka. Pociągnij za tasiemkę, żeby przekonać się czy dobrze działa.
Próba udała się doskonale. Dzieci zachwycone pobiegły z klatką do dębu, na którym pozostawiły wiewiórkę, ale już jej tam nie było. Poszły więc szukać pod innemi drzewami, aż nagle spadł Zosi na czoło żołądź ogryziony.
— Jest! Jest! — mówiła Zosia uradowana. Patrz, Pawełku, widzę koniec jej ogona tam, za gałęzią.
Istotnie wiewiórka siedziała przykucnięta, nasłuchując.
— Doskonale! Za chwilę będziemy ją mieli, zawołał Pawełek. Poczem podniósłszy głowę jął przemawiać: Przynieśliśmy ci, wie-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.