odrzekła Zosia i to mówiąc wsunęła rączkę do klatki. Wiewiórka cofnęła się w kąt. Zosia zamierzała ją wziąść na ręce, ale nagle uczuła mocne ukąszenie w palec. Dziewczynka krzyknęła i wyciągnęła rączkę krwią zbroczoną. Przez drzwiczki otwarte wiewiórka wyskoczyła na podłogę i poczęła krążyć po pokoju. Pawełek i służąca poczęli ją gonić, ale umiała wymknąć się im z rąk. Zosia, zapominając o zranionym palcu, chciała im przyjść z pomocą i w ten sposób dobre pół godziny trwało polowanie, wreszcie wiewiórka zaczynała być zmęczoną i zdawało się, że już da się schwytać, gdy nagle zauważyła otwarte okno i jednym susem wskoczyła aż na mur za oknem, a po chwili już była na dachu.
Zosia, Pawełek i służąca wybiegli do ogrodu i dostrzegli wiewiórkę siedzącą wysoko, widocznie ogromnie znużoną.
— Co teraz począć? — pytała Zosia.
— Trzeba ją zostawić w spokoju — odparła służąca. Widzi panienka, że już wiewiórka ugryzła ją w rękę.
— To dlatego, że mnie jeszcze nie zna, ale jak się przekona, że ją karmię, oswoi się ze mną i przywiąże się prędko.
— Nie sądzę, żeby się przywiązała do ciebie, moja Zosiu — rzekł Pawełek — gdyż nie będzie się mogła przyzwyczaić do nie-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.