nęła Zosia. — Nigdy już nie będę się bawiła z tobą i o nic cię nie poproszę.
— Tym lepiej. Będę miał święty spokój — odciął się Pawełek. Nie potrzebuję sobie łamać głowy na pomaganie ci w robieniu przeróżnych niedorzeczności.
Służąca wmieszała się do tej sprzeczki i rzekła:
— Zamiast się kłócić, przyznajcie żeście winni oboje. Po co było więzić tę nieszczęsną wiewiórkę, a potem łapać ją? Teraz przynajmniej ma spokój większy niż przy was za życia, gdyż już skończyły się jej męki. Zaraz zawołam ogrodniczka, żeby sprzątnął biedne stworzenie i rzucił do jakiego rowu, panienka niech idzie do swego pokoiku i potrzyma paluszek w zimnej wodzie, a ja tam zaraz przyjdę.
Zosia pobiegła na górę, a za nią Pawełek, który był zacny cpłopaczek, nie żywiący długo urazy, więc zamiast się dąsać, pomógł Zosi nalać wodę do miski, w która zanurzyła wnet rękę. Służąca zawiązała następnie zraniony paluszek dziewczynki czystym gałgankiem płóciennym.
Dzieci były nieco zawstydzone, gdy zapytane przy obiedzie, musiały opowiedzieć smutne zakończenie przygody z wiewiórką. Drwiono z nich trochę, klatkę wyniesiono
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.