— A juźciż — odparł ogrodnik — to nie d żółwi przyjemność.
— Czy sądzicie, że kąpiel odchoruje? — pytał Pawełek.
— Nie wiem czy odchoruje, ale pewnie zdechnie odrazu — odrzekł ogrodnik spokojnym tonem.
— O mój Boże! — zawołała Zosia ze smutkiem.
— Nie przerażaj się, Zosieńko, jemu się zdaje, że żółwie tak jak koty nie znoszą wody — uspokajał ją Pawełek.
Ogrodnik odszedł, a dzieci stały wciąż nad żółwiem, czekając aż się ruszy. Zosia patrzyła niespokojnie, chciała koniecznie dać mu pożywienie, ale żółw miał głowę schowaną w skorupie i ani drgnął.
— Poczekajmy trochę — mówił Pawełek — jutro napewno będzie jadł i spacerował powolutku.
Wieczorem dzieci zaniosły żółwia na siano w kącie pokoju i położyły sałatkę świeżą. Nazajutrz ujrzały, że pozostała nietknięta, żółw jej nie dotykał wcale.
— To dziwne, zazwyczaj je przez noc całą — rzekła Zosia.
— Zanieśmy go na trawę — odrzekł Pawełek — może on nie lubi sałaty.
Chłopczyk przyglądał się uważnie, żółw
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.