wydawał mu się nieco podejrzanym, ale nie chciał martwić Zosię zawczasu.
— Zostawmy go na murawie niech się grzeje w słońcu — dorzucił Pawełek.
Dwa dni trwało to wynoszenie i wnoszenie żółwia na legowisko. Ani razu nie zjadł przygotowanej dla siebie strawy, wreszcie trzeciego dnia zauważyły dzieci, że żółw strasznie cuchnie. Ogarnęło je przerażenie.
— Co się stało? zapytały panie zbliżając się do nich.
— Zdaje się, że żółw już nie żyje — rzekł Pawełek z westchnieniem.
— Od czegoż zginął? Chyba nie z głodu, bo codziennie spoczywa na trawce.
— Może od zimnej kąpieli — szepnęła Zosia.
Zkądże znów ta kąpiel przyszła wam do głowy?
— Bo ja wrzuciłem go do sadzawki — odpowiedziała Zosia — myślałam że żółwie lubią wodę. Ogrodnik wyłowił dość prędko biedne stworzenie.
Zawsze jakieś dzikie pomysły przychodzą ci do głowy — rzekła matka Kamilki i Madzi. Na przyszłość już żadnych stworzeń pielęgnować ci nie pozwolę. Trzeba coprędzej wyrzucić tego żółwia, gdyż woń jego jest odrażająca.
W ten sposób zakończyła się przygoda
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.