— To ja jestem przyczyną twego bólu, cierpisz przezemnie — wołała zanosząc się od płaczu — chcesz mię ochronić od zasłużonej kary. Jesteś niezmiernie dobry, kocham cię za to bardzo, bardzo...
— Wracajmy prędko do domu, muszę jeszcze umyć się dobrze, nie martw się Zosieńko, uspakajał ją Pawełek. Zapewniam, cię, że zupełnie bólu nie czuję. Proszę ciebie tylko nie mów o tem nikomu, żeś mię podrapała. Gdybyś powiedziała komukolwiek, zasmuciłabyś mnie wielce i nie miałbym satysfakcji z udrapnięć umyślnych cierniami. Czy przyrzekasz mi to?
— Uczynię wszystko co zechcesz — odrzekła Zosia.
Powrócili do dziecinnego pokoju, gdzie Pawełek umył znów twarz zimną wodą. Gdy weszli do salonu, wszystkich uwagę zwróciły świeże ranki na twarzy Pawełka.
— Cóżeś ty robił Pawełku? — zapytała jego matka z przerażeniem. Wyglądasz, jakbyś był cierniami pokłóty.
— Bo tak zdarzyło się w istocie — odrzekł Pawełek wesoło. Biegnąc szybko, wpadłem na krzak tarniny, a chcąc się z niego wyswobodzić, podrapałem sobie do krwi twarz i ręce.
— Jesteś bardzo nieuważny, jakże można biec tak bez pamięci — strofowała matka.
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.