Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

Upadłszy, trzeba było podnieść się powoli, starając się nie zaczepić o ciernie. Gdzież przebywała wówczas Zosia? Przecież mogła ci dopomódz, abyś się nie zadrasnął.
— Zosia biegła za mną, mateczko droga, nie miała możności dopomożenia mi, przybyła w chwili, gdy już powstałem na równe nogi.
Matka zabrała chłopca z sobą, aby mu gojącą maścią twarz posmarować, Zosia została w salonie i zapytana dlaczego ma tak smutną minkę — odpowiadała wykrętnie, chociaż miała łzy w oczach. Ponieważ nalegano, żeby wyznała całą prawdę, odpowiedziała, wybuchając płaczem.
— Nie mogę nic powiedzieć... Przyrzekłam Pawełkowi, że nie powiem!...
— Jeżeli Pawełek źle postąpił, nie powinnaś go oszczędzać i zachowywać jego czyn w tajemaicy.
— Nie, nie, Pawełek w niczem nie zawinił, przeciwnie postąpił bardzo dobrze i szlachetnie, ale to ja byłam powodem tego wszystkiego. Chcąc mi oszczędzić kary, rzucił się dobrowolnie pomiędzy ciernie.
— Opowiedz że nam porządnie co to się stało? Co zaszło pomiędzy wami? dopytywały panie, poczem Zosia wyznała szczerze, że to ona w silnym wybuchu gniewu tak podrapała kuzynka.