Zosia i Pawełek powracali razem od ubogiej kobiety, której zanieśli jałmużnę. Szli powoli, zatrzymując się, by wdrapać się na drzewo, lub przeskoczyć przez płot. Bawili się też w chowanego. Zosia właśnie ukrywała się w krzakach, a Pawełek ją szukał. Nagle usłyszała żałosne miauczenia. Przestraszyła się i wyszła z ukrycia.
— Pawełku — rzekła — przywołajmy służącą, tam coś piszczy za krzakiem.
— Po co mamy przywoływać kogoś na pomoc? Czyż nie damy sobie rady? — odrzekł Pawełek — chodźmy razem i zobaczymy co to jest.
— Boję się, że tam może być wąż, albo wilczek młody — mówiła Zosia.
— A to dobrze sobie! — rzekł Pawełek rozśmieszony, wąż syczy, a nie piszczy, a wilczek nie odzywałby się znów tak cicho, że nawet ja, będąc tak blisko, nie słyszałem nic wcale.
W tej chwili odezwało się znowu ciche miauczenie. Pawełek podążył w tę stronę i znalazł małego kociaka, który miał bardzo nieszczęśliwą minę. Był biały, ale zmoczony
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
Miluś i Kos