zostało już ani odrobiny. Dzieci chciały koniecznie zabrać kotka na górę do dziecinnego pokoju, ale kucharz i Marysia radzili zostawić go w kuchni, gdzie mu będzie daleko lepiej, zanim się oswoi. Zosia i Pawełek zgodzili się na to i poczęli obmyślać imię małemu znajdce.
— Nazwijmy go Filusiem — radził Pawełek.
— A może lepiej Slicznotka — powiedziała Zosia.
— A jeśli będzie brzydal? to jakoś by nie pasowało.
Naradzali się chwilę, potem zdecydowali, że mniejsza o imię, byleby kotek trochę sił nabrał, bo teraz ledwie się trzyma na nogach. Pewno jakieś niedobre dzieciaki wyniosły go tak daleko, próbując czy do chałupy powróci.
Zosia cieszyła się już na myśl, że będzie miała żywą zabawkę i zaglądała często do kuchni, gdzie Miluś gdyż tak go nazwano, wygrzewał się przy ogniu, zajadał smaczne kąski i wkrótce zrobił się puszysty i biały jak mleko. Wyskakiwał przez okno do ogrodu i, niestety, miał brzydki zwyczaj skradania się do ptaszków, a nawet przyłapano go na wyciąganiu małych piskląt z gniazdka.
Zosia i Pawełek starali się spędzać kotka z drzewa, ale umiał zawsze tak zręcznie im się wywinąć, że niepodobna było go
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.