nie nadeszły, a macocha Zosi, słysząc jej krzyki, wymierzyła jej policzek.
— To już dwa!... To już dwa! — krzyczała Zosia.
— Jakie dwa? Co ty gadasz? — wpadła na nią macocha.
— Dwa razy dostałam po buzi! — wołała Zosia rozżalona.
— Masz drugi raz, abyś nie kłamała!
I to mówiąc, macocha uderzyła ją powtórnie.
— Zosia nie kłamie, proszę pani, to ja uderzyłam Zosię po twarzy.
Wszystkie panie spojrzały ze zdumieniem na Kamilkę, a matka jej zapytała:
— Jakto? Czy podobna, żebyś ty Kamusiu, taka dobra dziewczynka uderzyła swego gościa?...
— Tak, mamusiu, uderzyłam Zosię — odpowiedziała Kamilka, spuszczając oczy.
Pani Marja spojrzała na nią surowo:
— Co było powodem, żeś się uniosła i postąpiła tak brutalnie? — zapytała matka.
— Bo... bo... — szeptała Kamilka i utkwiła wzrok w Zosi, która patrzała na nią błagalnie — bo... — rzekła wreszcie — Zosia podeptała mi poziomki.
— Nie za to, nie! — zawołała Stokrotka — uderzyła, chcąc mnie...
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.