— Tak było jak powiedziałam — przerwała Kamilka, a nachylając się ku Stokrotce szepnęła! — Milcz, proszę!
— Nie chcę, żeby cię źle sądzono — odpowiedziała Stokrotka również cicho — przecież stanęłaś na mojej obronie i dlatego...
— Proszę cię bardzo, żebyś nie mówiła nic o tem, dopóki macocha Zosi nie wyjedzie.
Na te słowa Kamilki, Stokrotka zamilkła odrazu i pocałowała ją ukradkiem w rękę.
Pani Marja zrozumiała, że musiało nastąpić coś ważniejszego niż podeptanie krzaku poziomek, jeżeli łagodna zazwyczaj Kamusia wpadła w gniew niebywały, ale że nie chciano powiedzieć całej prawdy przez wzgląd na surowość macochy. W każdym razie czuła się w obowiązku okazać swoje niezadowolenie i ukarać córeczkę za jej postępek.
— Idź do swego pokoju — rzekła do Kamilki — nie zejdziesz na obiad i nie dostaniesz leguminy ani owoców.
Kamusia zalana łzami, przed odejściem zbliżyła się do Zosi, mówiąc:
— Przepraszam cię bardzo, Zosieńko, już nigdy nic podobnego się nie zdarzy.
Zosia, która w gruncie rzeczy złą nie była, uściskała Kamilkę i szepnęła jej na ucho:
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.