Dziewczątka pośpieszyły na wezwanie! Jeże leżały w koszyku.
— Wyglądają jak kolczaste kule! Nie mają ani łap ani głowy — rzekła Kamilka, przyglądając się im zbliska.
— Zdaje mi się, że są tak skulone, iż nie widać ich łapek i główek — mówiła Madzia.
— Zaraz zobaczymy. Wyrzucić je trzeba z koszyka — odpowiedziała Kamilka.
— Ależ one będą cię kłuły! Jakże je weźmiesz do ręki? — spytała Madzia. — Poczekaj chwileczkę.
To rzekłszy, Kamilka wywróciła koszyk a małe jeże, czując ziemię pod sobą, poczęły się ruszać i wysuwać łapki, a potem głowy ku wielkiej radości dziewcząt śledzących ich ruchy. Wreszcie i matka łeb swój ukazała, ale dostrzegłszy dzieci, chwilę zawahała się, następnie wydała krzyk, nawołując swe małe i posunęła się naprzód, chcąc się skryć w krzakach.
— Jeże uciekają!.. — zawołała Stokrotka.
Jednocześnie nadbiegł stróż ogrodowy.
— Ach! Ach! moje znajdki rozbiegły się! wołał zmartwiony. — Nie trzeba było wyrzucać je z kosza, teraz dużo będę miał roboty, żeby je połapać.
To rzekłszy, popędził za niemi, chociaż biegły niezmiernie szybko w stronę gaiku i były już blisko ogromnego, starego dębu,
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.