Żeby odebrać życie niewinnym stworzeniom ogadywałby je haniebnie! — rzekła pani Marja — nie chce mi się w to wierzyć.
— Ależ tak, mamusiu. Trzeba koniecznie wyratować te małe jeżyki, one są takie milusieńkie!
— Milusieńkie? — zaśmiała się pani Rosburgowa, — to istotnie coś osobliwego! Ale trzeba nam pójść i przekonać się na miejscu, czy możliwe jest ocalić biedne sierotki.
Obie mamusie udały się z trzema dziewczynkami do ogrodu i skierowały się do gaiku, w którym dzieci pozostawiły stróża i małe jeżyki, ale nie zastały już nikogo. Nikodem i jeże znikli bez śladu.
— O mój Boże! Już na pewno pozabijane! — westchnęła Kamilka.
— Zaraz się przekonamy — odpowiedziała matka — chodźmy do chatki stróża.
Dziewczynki pobiegły przodem i otwierając drzwi chatki, zawołały pośpiesznie:
— Gdzie są jeże?
Stróż spożywał właśnie obiad wraz ze swą żoną. Powstał zwolna od stołu i odrzekł również powoli:
— Wrzuciłem je do wody. Są tam w sadzawce warzywnego ogrodu.
— Jak to źle, jak niegodziwie! — wołały dzieci oburzone. Mamusiu! Mamusiu! Nikodem potopił jeżyki!...
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.