— Źle postąpiłeś, Nikodemie, — odezwała się pani Marja, która nadeszła w tej chwili. — Dzieci taką miały ochotę zachować je przy życiu.
— Niemożliwe, proszę pani; małe zginęłyby w przeciągu dwóch dni najdalej, a musimy niszczyć jeże w ogrodzie, bo to są straszne szkodniki.
Pani Marja zwróciła się do dziewczątek, stojących w głębokiem milczeniu.
— Cóż robić? Musicie zapomnieć już o tych jeżykach. Nikodem uczynił tak, jak mu nakazywał obowiązek, a zresztą cóżbyście z nimi zrobiły? Jak je pielęgnować? Czem wyżywić?
Dziewczynki czuły, że matka ma słuszność, ale ogromnie im żal było małych jeżów, które wzbudzały w nich wielką litość. Nie odpowiedziały już ani słowa i powróciły do domu bardzo przygnębione.
Miały właśnie zabrać się do odrobienia lekcji, gdy Zosia przyjechała na kucyku. Towarzyszyła jej służąca, która oznajmiła, że macocha Zosi ma przybyć na obiad.
Podczas kiedy Zosia witała się z Kamilką i Madzią, Stokrotka cofnęła się, jakgdyby zamierzając uciec.
— Dlaczego odchodzisz? — zapytała ją Zosieńka.
— Bo przez ciebie ukarana została Ka-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.