i uwag, jakie wywołało jej pojawienie. Zosia miała na sobie sukienkę z najprostszego materiału, przewiązana w pasie sznurem, rączki trzymała wciąż złożone na przodzie, jakgdyby chodziło jej o zakrycie jakichś niedokładności stroju.
— Ukłoń że się, ty niedorajdo! syknęła macocha. I po co opłacałam nauczyciela tańców, który uczył ją chodzić, kłaniać się i mieć wykwintne maniery? Czego ty idjotko, trzymasz ręce na brzuchu?
— Dzień dobry Zosieńko zawołała pani Marja uprzejmie, chodź ucałować swe przyjaciółeczki — dodała wskazując córki. Jakąż wspaniałą ma pani suknię! powiedziała jeszcze zwracając się do wystrojonej damy chcąc odwrócić jej uwagę od pasierbicy, My tu na wsi ubieramy się tak skromnie.
— Przecież trzeba zużytkować swe toalety — odparła pani Fiszini zadowolona, że pani Marja zwróciła uwagę na jej strój niezwykły. Miała właśnie zasiąść w wygodnym fotelu, gdy naraz usunął się przy dotknięciu jej sztywnej sukni i wyfiokowana dama upadła, jak długa, na ziemię.
Ogólnym śmiechem powitano ten niespodziany wypadek, zwłaszcza grube niezmiernie łydki pani Fiszini podnieciły wesołość w młodem gronie.
Pani Marja i dwóch panów stojących
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.