co jej dało możność jeść za cztery, a pani Fiszini, chociaż kulejąca trochę, uszczęśliwioną się czuła, że wszyscy jej okazywali współczucie i nie zważała już wcale na pasierbicę.
Po obiedzie całe towarzystwo udało się na przechadzkę do ogrodu owocowego. Pani Marja wskazała gościom niezwykły okaz gruszki olbrzymiej wielkości, soczystej i wyśmienitej. Drzewko, na którem rosły gruszki, było jeszcze młode i zaledwie cztery miało owoce.
Wszyscy zachwycali się tym nowym gatunkiem i przyglądali się z zaciekawieniem.
— Zapraszam państwa za tydzień na spożycie tych gruszek, ktore jeszcze teraz są niedojrzałe — rzekła uprzejmie pani Marja.
Z przyjemnością przyjęto zaprosiny i w dalszym ciągu przyglądano się drzewom owocowym i kwiatom.
Zosia razem z trzema dziewczątkami szła za gośćmi. Widok zachwalanych przez panią Marję gruszek ogromnie podniecił jej wrodzone łakomstwo. Miała niezmierną ochotę pozostać nieco w tyle i niepostrzeżona przez nikogo, zerwać soczystą gruszkę, ale jak zrobić, żeby Kamilka, Madzia i Stokrotka nie zauważyły tego?
— Nieznośna rzecz, że one chodzą wciąż za mną! Jakby się ich pozbyć? pomyślała
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.