kapelusze i skierowały się w stronę młyna. W półgodziny stanęły na miejscu. Dzieci pragnęły jak najprędzej odszukać Joasię, ale pani Rosburgowa powstrzymała je, nakazując milczenie. Weszły więc wszystkie razem do młyna. Młynarka, ujrzawszy niezwykłych gości, podała wnet krzesła i stołki, zapraszając do odpoczynku po przechadzce.
Pani Marja zagadnęła młynarkę, co słychać? Gdzie jest jej córeczka Joasia? Możeby można ją przywołać?
Młynarka pobiegła szukać ale napróżno.
— Pewno nie śmie się pokazać paniom zapewniała zakłopotana.
— A dlaczegoż by nie śmiała? zapytała pani Marja. Mam nawet dla niej podarek, chusteczkę na głowę i ładny fartuszek.
Młynarka znikła znowu w głębi młyna, szukała wszędzie Joasi, wreszcie przywiodła ją, ciągnąc za ramię, Joasia wyrywała się i matka przytrzymywała ją z trudem.
— Niech matka puści mnie — wołała dziewczynka — ja nie chcę — ja się boję!...
— Czego się lękasz, głupie dziecko! Czy ciebie panie zjedzą? gromiła młynarka swą niesforną córeczkę.
Zaledwie jednak wypuściła ramię Joasi jakby z żelaznych kleszczy, dziewczynka zniknęła szybko z izby. Matka była strasz-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.