wiązanki, poszła do chatki ogrodnika, by tam odpocząć.
Żona ogrodnika była to bardzo zacna kobieta i współczuła biednej sierocie. Poczęła wypytywać dlaczego tak na jedną nóżkę utyka?
— Może panienka zbiła sobie paluszek albo upadła nieprzymierzając, jak moja Kasia. Ta sobie tak nogę wykręciła, że ledwie chodzi.
— Jestem zupełnie zdrową — odpowiedziała Zosia.
Ale kobiecina nie dawała za wygrane i jęła wyrzekać na macochę, która jest bardzo porywcza i bije Zosię bez pamięci, jak się zdarzy, po głowie, po karku, po rękach, wszystko jedno. Zosia nie odpowiadała nic, tylko cichutko płakała.
— Nie trzeba się rozrzewniać panieneczko złota — mówiła ogrodniczka — nie należy się też wstydzić i ukrywać, że macocha jest niedobrą dla panienki. Dobrze o tem wiemy! Powiadam nieraz Kasi. „Oj, gdybym ja tobie sprawiła takie lanie, jak nasza pani pannie Zosi, nie byłabyś nieposłuszną“, Czasami Kasia powraca w sukience oberwanej, albo jak dziś naprzykład poplamiona, z rękami i twarzą w piasku. Bo też musiała upaść porządnie z wysoka.
— Gdzie się to wydarzyło? zapytała Zosia.
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.