o ojcu, że tęsknić nie będzie. Nie mógł się już Ignac oprzeć owej myśli. Samo wspomnienie zobaczenia i słyszenia ojca w swej chacie, napełniało mu duszę muzyką całego świata.
Przyszedł do domu, po wieczerzy zwierzył się żonie ze swego zamiaru. Ona nie miała nic przeciw temu, gdyż domyślała się tęsknoty męża i pojmowała, że to by go bardzo uszczęśliwiło.
Na drugi dzień Roszak pojechał do najbliższego miasteczka wysłać pieniądze na drogę dla ojca, pisząc, aby chatkę sprzedał, albo puścił w arendę.
Stało się wedle życzenia Ignaca i w sześć tygodni potem ściskał ojca i płakał na piersiach jego jak dziecko. Radował się stary niezmiernie widokiem i dostatkiem syna, lecz bolało go serce, słysząc tę dziwną, cudacką mowę synowej i dzieci. Te ostatnie zbliżały się do niego nazywając go: “Grand-Pa”, a on, co je chciał do siebie przygarnąć to jakby go coś ukłuło, mruknął tylko “dziwolągi” i udawał, że ich nie widzi.
Tydzień jeszcze nie przeszedł, a Maciej, gdyż tak staremu Roszakowi było, ocierał ukradkiem łzy tęsknoty za krajem i łzy bólu za polską krwią, co wydała na świat dziwolągi.
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —