nim w zbierał, a wtedy krył się stary, ocierając łzy, które pomimo woli z pod powiek się wydobywały. Pewnego razu, idąc szukać bydła w lesie, nadszedł Maciej wśród gęstych krzewów małą polankę, na której stało piękne rozłożyste drzewo i trzy mniejsze z boku. Upodobał sobie ogromnie to miejsce. Usiadł pod tem drzewem, a wyjąwszy różaniec, modlił się. Popłakał trochę, popatrzył w czysty lazur nieba, poskarżył tam wysoko swojej tęsknoty, potem zaśpiewał “Kto się w opiekę” i jakoś z lżejszem sercem poszedł za swojem zajęciem.
W kilka dni później zaszedł znów Maciej na ową polankę podumać, pomodlić się samotny. Odtąd często tam zaglądał, a przekonawszy się, że miejsce to od ciekawego oka jest bezpieczne, już to dla tego, że otoczone do koła gęstemi krzewami, zawiesił na onem wielkiem drzewie obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej i odtąd miał swoje stałe dni w tygodniu, w których przychodził oddawać cześć Królowej Polski i dać folgę żalowi co mu serce zalewał.
Z Kasią dziaduś coraz to lepiej się rozumieli. Dziewczynka codzień była mądrzejsza i codzień lepiej mówiła po polsku. Nawykli już tak do siebie,
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —