cząc przed obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, śpiewali jedną z tych pieśni.
Kasia wkrótce zaczęła chodzić do szkoły, lecz w soboty zawsze przychodziła do “Dziadusiowej Polski” i razem z nim się modliła i snuła — nić marzeń. W taki sposób płynęły lata.
Kasia skończyła już szkołę Maciej zgarbiał, posmutniał i tęsknił okrutnie za krajem. Jednego dnia nie było go na wieczerzy, zaniepokoili się wszyscy, czy mu się gdzie co nie przytrafiło, a Kasia poleciała czemprędzej do “Dziadusiowej Polski.” Pod drzewem Częstochowskiem i zastała dziadusia nieżywego.
Powróciła do domu, wzięła ojca na stronę, a oznajmując o śmierci dziadka, opowiedziała na prędce dzieje owego miejsca, prosząc go, by o niem nikomu nie mówił, gdyż tam przeszły dziadusiowi i jej najmilsze chwile.
Pojechali więc tylko we dwoje, aby nikomu miejsca tego nie zdradzić. Przez drogę powierzała ojcu historyę “Dziadusiowej Polski” w lesie, przytaczając różne przykłady i rozmowy z upłynionego jej tu dzieciństwa. Roszakowi, słysząc to, jeszcze bardziej łzy się kulały po licach.
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —