zwoliła towarzyszyć sobie do domu, choć jego droga nie tędy szła, ale cóż tam nadłożyć kawałek drogi.
Fryc Hunzfoth, nie wiadomo, czy także był w kościele, boć mówił, że jest kotolikiem, czy też trafunkiem był w onej osadzie, dość, że podpatrzył idących razem, Staniława i Kasię. Puścił się za niemi drugą stroną drogi gdzie krzewy i drzewa zupełnie go zakrywały.
Stach i Kasia nie przeczuwając szpiega za sobą, szli swobodni, gwarząc jak dwa ptaszki świergocące. Kasia ciekawa zawsze słyszeć o Polsce, wypytywała Stanisława o rodzinne jego strony. Chłopak będąc pod uczuciem tęsknoty za krajem opowiadał z takiem przejęciem i rozrzewnieniem, że chwilami Kasia spostrzegła łzy w jego oczah. Mówił jej też, że czuje się bardzo samotny na świecie, bo oprócz tych krewnych, u których jest, nie ma więcej nikogo. Powiadał jej, jak boleśnie mu było zostawić groby rodziców w ojczystym kraju, a samemu iść w dalekie, nieznane strony.
Kasię tak wzruszyło jego smutne opowiadanie, że z kolei zawierzyła mu się z swego dzieciństwa na łonie dziadka, z jego tęsknoty i powieści o sta-
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —