dwie polskie dusze, zrodzone na dwóch odrębnych krańcach świata, łączyły się w tej leśnej pustyni w jedno brzmienie “Boże coś Polskę”.
Po odejściu ich, Niemiec wyszedł z ukrycia. Złośliwy wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. Rozejrzał się do koła, roześmiał szyderczo i zawołał: “Za wiele szczęścia na Stanisława, zemszczę się, szpecąc jego Polskę”. Zbliżył się do drzewa Poznania, a wyjąwszy nóż z kieszeni porobił nacięcia, tak na nazwie miasta jak i na ulicach. Szpecił tak długo, aż już nikt by nie domyślił się dawnych nazw. Roześmiał się raz jeszcze i znikł.
Gdy wśród tygodnia Kasia tu zajrzała, przelękła się, ujrzawszy to zniszczenie. Bolało ją to dla dziadusia, bolało dla Stanisława, bolało dla niej samej. W następnych dniach było jej jakoś bardzo nie swojo. Myśl, że obca siła wkradła się do tej ukochanej “Dziadusiowej Polski” nie dała jej spokoju. Nie mogła też domyśleć się ktoby to mógł zrobić.
Jakoś w trzy tygodnie potem szła Kasia w odwiedziny do swojej siostry. Droga wypadała przez pola siostry Fryca. Oglądała się Kasia na wszystkie strony, aby tylko uniknąć spotkania z Niemcem. Widział on ją z da-
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —