la, ale nie zaczepił. Dopiero za dwa dni, gdy powracała, potrafił jej tak drogę zajść, że wyminąć go nie mogła. Szedł więc obok niej kawał drogi. Chcąc wypróbować jej dobre serce, czy i dla niego będzie takie litościwe, jak dla Stanisława, zaczął jej opowiadać (co zresztą było prawdą,) jak siostra jest przykrą dla niego, że oddał on jej trochę przywiezionych pieniędzy, a teraz ona mu zapiera i z domu wypędza; naturalnie nie dodał, że i on ją kradnie po trosze.
Gdy Kasia na to nie odpowiedziała, zapytał ją, czy jej go nie żal?
— Ja żałuję każdego kto ma krzywdę, odpowiedziała wymijająco.
— Lecz ja bym chciał, abyś mnie żałowała więcej — mówił Niemiec.
— Dlaczego? — zapytała zdziwiona.
— Dlatego, że ja cię kocham i chcę się z tobą ożenić.
A gdy Kasia milczała mówił dalej:
— Czy będziesz mi teraz więcej przychylną?
— Nie! — odpowiedziało dziewczę.
— I nie będziesz moją? — nalegał Niemiec.
— Nie! — odpowiedziała stanowczo Kasia.
Strona:Staś Helena - Polski pień.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —