Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/33

Ta strona została przepisana.


Zapomnij, żeś jest dla życia budulec,
Że twoja ręka jest do młota zdolna —
Bo strasznie wtedy jest żałości ulec,
Gdy się przybliża zimno śmierć powolna,
Gdy cię jej szpony chciwe pilnie strzegą.
Mów: „Tak, umieram, bo pragnąłem tego!“

I myślą tęskną nie wracaj do dolin,
Ani losowi nie urągaj złemu,
Lecz myśl o boskiej tej chwili wyzwolin,
Kiedy umierać wolno ci — samemu,
Kiedy ci wolno być sprawcą swej doli:
Umrzeć swobodnie — umrzeć z własnej woli.

A że pierś cicho zamrze i ostatni
Dech twój do wtóru wichrowi zajęczy —
Nie myśl! Zapomnij, że jest gdzieś duch bratni,
Co‑ć pogrzebowym laurem skroń uwieńczy,
Że‑ć głos żałosnej pożegna kołatki
I dzika rozpacz bolejącej matki.

Mów, że ta chwila ostatniej udręki,
Która się wiecznym głazem na pierś zwali
Będzie podaniem poprzez przepaść ręki
Tym, co też darmo już dłoń wyciągali.
Mów sobie jeszcze, że jeno to małe
Opuszczasz życie — biedne, skaleczałe.

A jeśli możesz, to nawet uśmiechu
Cichą pogodą okraś lica zbladłe.