Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/88

Ta strona została przepisana.
POKUSA.


Chciałbym być dziś nad morzem, na wytwornej plaży,
Gdzie spotkać można lordów, markizów, hrabiny,
Wogóle wiele nowych i nieznanych twarzy
I cudzoziemskiej wokół słuchać paplaniny.

Siąść na ławce przy jakiejś zamorskiej osobie,
Patrzeć na egzotyczne agawy i pinje
I by też egzotycznem czemś wydać się sobie,
Odmawiać Pater Noster choćby — po łacinie.

Pójść na obiad, nie wiedząc, jak się co nazywa
I zjeść wpierw leguminę i resztę odwrotnie,
Zaśmiać się z swej pomyłki, wypić szklankę piwa
I o nic się nie troszcząc, znów w marsz iść ochotnie,

Nie znać żadnej ulicy, widzieć niewidziane,
Czytać na szyldach sklepów cudaczne nazwiska — —
Och, jakbym chciał! — Bo zbrzydło mi tu wszystko znane,
Te ciągłe pola, słoty, krowy i pastwiska.

Na nic zresztą porywy! Bo dla braku środków
Iluzoryczne muszą być wszelkie pomysły.
Nie mam do zastawiania w drodze złotych podków,
Do zaścianka post wrażeń ograniczę ścisły.