jemi, panu hetmanowi przynosili; listy, które pan hetman posyłał do stolicy, do niektórych osób i uniwersały, zgubie Szujskiego służące, przenosili.
I dla tego też, że w wojsku siła było poranionych, zostawić ich miejsca nie było potemu, przyszło ich siła na u wozach wieźć, bo na koniach nie mogli. Marło ich siła. Co, acz żałosno było panu hetmanowi, patrząc jednak na to, iż za zabawą[1] zwycięstwo w pożytekby nie poszło; chciał w świeżym razie, w świeżym strachu na Szujskiego nastąpić i nie dać mu się rekoligować[2]. Gdyby się mu dało było wytchnąć, i pieniędzy skarbu dostatek miał, czymby był mógł i wojnę i swoje rzeczy krzepić. Ta była jedna przyczyna, dla której się pan hetman kwapił. Druga była, że impostor[3], który się Dymitrem zwał, chciał też tejże pogody naszego zwycięstwa przeciwko Szujskiemu zażyć[4]. Przyszedł z Kaługi, skupił się z naszemi bracią, nad któremi był pan Sapieha[5] starszym, nad rzeką Uhrą w siedem mil od nas, a dawszy im po półpięta złotego na koń, ruszył się na Medynię ku Dorowsku (zamek to, ale natenczas nie był osadzony) do monastyru Pachnucego, który małym murkiem obwiedziony. W nim chłopstwa okolicznego mnóstwo się było zgromadziło tak, iż w monastyr wcisnąć się nie mogli, w około monasteru za kobyleniem[6] stało ich siła. Nasi, którzy byli z impostorem[7], widząc to, przypuścili do nich. Chłopstwo jęli uciekać w monastyr wielkim nawałem tak, iż bramy nie możono zamknąć; na nich nasi wpadli w monastyr. Kniazia Wołkońskiego, który tam był od Szujskiego wojewodą, w cerkwi zabili, czerńce