hetmana wyprawił. I przywoławszy do siebie Słońskiego, jednego z naszych (sługa to był pana wojewody sandomirskiego, który tam był w więzieniu), jął go pytać, jeśliby się chciał podjąć do pana hetmana poselstwa. Gdy mu się w tym Słoński ofiarował, pytał Słońskiego, jeśliby nie lepiej jeszcze poczekać, ażby pan hetman pierwej do niego posłał, i tak to posyłanie przewłoczył. A w tym dnia 27 lipca przyszli do niego tumultem wielkim dworzanie, których tam było do kilka tysięcy. Wystąpił najpierwej niejaki Zachary Lepunow. Ten to począł surowie do niego mówić: »Długoż dla ciebie będzie się lała chrześciańska krew? ziemia opustoszała, nic dobrego się w carstwie za twego hospodarstwa nie dzieje, polituj się nad upadkiem naszym, połóż posoch (to jest sceptrum[1]), niech z inszej miary o sobie radzim!« Ciężkie były te słowa Szujskiemu, począł mu łajać sromotnie od matki: »Tyś mi to śmiał mówić a bojary (to jest senatorowie) nie mówią mi tego«. I porwał się do noża, który wielki Moskwa zwykła nosić, na Lepunowa. Lepunow chłop był urodziwy, dosuży[2], i serca mu dostawało, zawołał nań głosem: »Nie porywaj się na mnie! jak cię wezmę w ręce, to cię zgniotę«. A w tym ozwali się drudzy dworzanie przy Lepunowie, osobliwie niejaki Chomutow i Iwan Mikilycz Sołtykow, uczynili wrzask, akklamacye i gwałtem zawoławszy: »pójdźmy, pójdźmy!« wyszli z izby prosto na lubne[3] miejsce. Jest to lubne miejsce w placu w Kitajgrodzie między kramnicami od Borysa (tamże w Kitajgrodzie) bardzo grzecznie wybudowanemi, między mury Krymgroda[4]. Nie bardzo wielki jest plac, w pośrodku go obmurowano, jakoby z dziesięć łokci. Stamtąd
Strona:Stanisław Żółkiewski-Początek i progres wojny moskiewskiej.djvu/075
Ta strona została przepisana.