bardzo cudnie z kwadratu zrobiona w Kitajgrodzie stoi, prawie tuż przed bramą Krymgroda, i tej hultajstwo nie przepuściło, wydarli ją, wyłupili.
Gdy tedy Głoskowski pod Smoleńsk z temi nowinami przyjechał, a prawie też wtenczas pan wojewoda bracławski umarł, rozmyślał się król jegomość, miał-li znów pana hetmana rewokować[1]. Jednak, że jako się wspomniało, iż do Mohylowa zajechał był pan hetman, pisał król jegomość do niego, żeby jechał w drogę swą.
Król jegomość, acz z wielkim niewczasem w rzeczy potrzebnych niedostatku, bo tak długim leżeniem wyterało się, co było; przecie jednak magna animi constantia[2], popierał jako obsidii[3] smoleńskiej, tak i progressus[4] dalszego wojny. Propter consolationem[5] żołnierzów stołecznych dostatki, które były w carskim skarbie, rozkazywał im ad rationem[6] zasłużonego żołdu oddać i dostało się coś na dwie ćwierci roku, ale gdyby słusznemi szacunkami to było szafowane, mogło to daleko więcej wytrwać. Te zaś żołnierze, którzy byli pod Smoleńskiem, ludzkością i łaskawością swą mitygował[7], że ich do wszystkiego powolnych miał.
A iż sejm był złożył na ostatnie dni Septembris[8], myślił jednak, żeby do zamku[9], nimby na sejm odjechać przyszło, fortuny sprobował. Co od tych, którzy się z zamku przedawali, wiadomość była, że już bardzo mało do obrony ludzi godnych zostało: jedni wymarli, drudzy pochorzeli. Ażeby tym stołecznym żołnierzom ratunek dać, których już byli