ale następne słowa, jakie padły z jej ust, rozchwiały ostatnie wątpliwości.
— Żarty na bok! — mówiła — Ciesz się, że męża niema w domu, bo gdyby był, cała sprawa nie poszłaby tak gładko! Nie wiem, jak udałoby mi się wykręcić cię z rąk policji, a mój przebrzydły brodacz wmieszałby się w tę sprawę... I ja i ty moglibyśmy się narazić na przykrości... Na szczęście, jest nieobecny... Szuka jakiegoś warjata, który mu uciekł...
Nie, to przechodziło szczyt komizmu. Opowiadała, że mąż jest nieobecny, ponieważ szuka jakiegoś zbiegłego warjata, a ten rzekomy warjat stał przed nią tu na miejscu i przed chwilą ocaliła go właśnie z rąk poszukującej go policji.
Zawtórował jej śmiechem i łowił z natężeniem teraz każde wymawiane przez nią słowo.
Mimowolnie wyjaśniała sytuację.
— Wiesz — tłumaczyła — że nigdy nie chciałam mieszkać z Wilhelmem — tak brzmiało imię doktora — w jego zakładzie, choć wcale ładny mamy tam apartamnet. Nudno tam i boję się obłąkanych. Sama, tedy przeważnie przebywam w Warszawie, w mieszkaniu jakie Wilhelm oddawna wynajął i gdzie rzadko mnie odwiedza. Najwyżej parę razy na tydzień, bo nie kochamy się zbytnio, a on jest zaprzątnięty swą pracą. Dziś wpadł zaledwie na sekundę i zaraz wyszedł, tak go pochłonęło łapanie warjata... Oto, dlaczego mogę robić wszystko, co mi się spodoba i Wilhelm w niczem mi nie przeszkadza! Zresztą, sam najlepiej znasz tę sytuację, bo dzięki właśnie tej mojej „wolności“, mogłeś zawsze bez przeszkód mnie odwiedzać i nigdy nie zetknąłeś się z Wilhelmem... A zapewniam cię, od dwóch lat, w czasie których nie widzieliśmy się, nic się nie zmieniło...
Ogarniał teraz położenie. Romantyczna małżonka srogiego doktora, zamieszkując prawie po kawalersku“ w Warszawie i nie krępując się wcale mężem, wiodła dawniej „flirt“ z Darskim i czynić to mogła bez przeszkód. Nie dziwiło jej też wcale, że rzekomy Darski — prawdziwy odwiedzał ją zapewnie swobodnie w dzień
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.