Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

Idąc, domyślał się odrazu, że matka panny Janeczki nie musi być osobą zamożną i dlatego korciło go, by prędko zwrócić swój dług.
Skręcił do środka, a nie chcąc korzystać z usług dozorcy, sam na liście lokatorów odnalazł jej nazwisko.
— Jadwiga Korycka! — przeczytał — Emerytka! Drugie piętro! Prawa oficyna...
Po chwili nieśmiało zadzwonił do drzwi skromnego mieszkanka.
Myślał, że starsza pani śpi jeszcze i że długo będzie musiał czekać, zanim mu otworzą. Tymczasem, prawie natychmiast po jego dzwonku, wewnątrz rozległy się pośpieszne kroki, drzwi rozwarły się szeroko, a w nich zobaczył, ku swemu zdumieniu, pannę Janeczkę.
— Pani? — zdziwił się, nie spodziewając się jej ujrzeć — Nie myślałem...
Wnet urwał. Spostrzegł, że twarz panny Janeczki jest blada, oczy ma otoczone sinemi obwódkami i że noszą one ślady niedawnych łez.
— Czyżby z mojego powodu spotkała panią przykrość i usunięto ją z zakładu Trettera? — zapytał z niepokojem.
Na widok tego, komu w tak wspaniałomyślny sposób dopomogła do ucieczki z niebezpiecznego sanatorjum, policzki panny Janeczki nabrały żywszej barwy, a na ustach wykwitł uśmiech.
— Sądzi pan — odparła — że ponieważ jestem tu obecnie, a dopiero jutro miałam przybyć do Warszawy wydalono mnie z posady, gdyż wykryto jaką w pańskiej historji odegrałam rolę? Może pan być całkowicie, spokojny. Tretter o nic mnie nie podejrzewa, wszystko zwalono na pielęgniarza Antoniego i nadal pracuję w tym przeklętym zakładzie, choć zamierzam przenieść się stamtąd gdzieindziej... A jeśli pan mnie teraz zastał i uderzył go mój nieco zmieniony wygląd — pojęła, że nie uszła jego uwagi jej pobladła od łez twarzyczka — to, po temu są inne przyczyny. Nastąpiły pewne wypadki, które przyśpie-