Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

nad nim to potworne posądzenie. Że będzie miał jeszcze decydującą rozmowę ze zwierzchnikiem i że od tej rozmowy zależy wszystko. Miał dziś, zrana, przybyć, aby się ze mną zobaczyć i wyjaśnić, co zaszło. Kiedy pan zadzwonił, myślałam, że to on idzie... Rozumie pan teraz, że umieram z niepokoju. Franek nie nadchodzi, może został aresztowany... Taka hańba, taki wstyd spada na biednego chłopaka, napewno niewinnie... Boże, co będzie? Matka — jej wzrok pobiegł znów w kierunku zamkniętych drzwi sąsiedniego pokoju — nic jeszcze nie wie, gdyż ukrywam prawdę, ale skoro się dowie, nie przeżyje tego ciosu...
Z szafirowych oczów panny Janeczki jęły teraz spływać, niehamowane już dłużej, łzy.
— Jakże się nazywa ten łajdak — zawołał do głębi poruszony, — który z niezrozumiałej przyczyny pragnie zgubić pani brata?
— Gozdawa-Gozdowski! — posłyszał.
— Co?
— Tak! Pan Gozdawa-Gozdowski! Znany w Warszawie przemysłowiec!
Teraz wyrzucał z siebie nerwowo, w podnieceniu.
— Gozdawa-Gozdowski! Wie pani kim jest ten jegomość? Jeden z tych, którzy osadzili mnie w zakładzie Trettera...
Począł pośpiesznie opowiadać, w jaki sposób zdobył resztki listu z podpisem Gozdawy-Gozdowskiego w mieszkaniu romantycznej pani Klary. Nadmienił, również, że poraz pierwszy posłyszał to nazwisko z ust Wręcza. Że sądził wówczas, iż to o jakiegoś naiwnego kapitalistę chodzi, gdy tymczasem obecnie nabierał przekonania, szczególniej po historji powtórzonej mu przez pannę Janeczkę, że ten Gozdawa-Gozdowski jest niebezpiecznym typem, który zarówno chce jego zgubić, jak i jej brata.
— Zależy mu na tem wielce — wydobył z kieszeni kawałki papieru, na których, jdnak, widniał znakomicie zachowany podpis — aby mnie pochwycono! Wyraźnie zaznacza, że moja wolność stanowi dlań poważne niebezpieczeństwo! Przypuszczam, że ten sam