Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

i szorstkim charakterze. Posiada wielkie biura budowlane „Gozdowo“, tak zwane od jego herbu i prowadzi rozległe interesy. Podobno dawniej biuro to szło nieszczególnie, ale obecnie prosperuje jako tako i zatrudnia szereg urzędników. Ja, osobiście, zostałem tam przyjęty początkowo, jako pomocnik buchaltera, lecz prócz tego byłem czemś w rodzaju sekretarza Gozdowskiego. Za marne wynagrodzenie, musiałem w godzinach poza biurowych załatwiać jego korespondencję, bez żadnej za to dopłaty, gdyż nie jest dla urzędników zbyt hojny. Wspominam o tym szczególe, żebyście zrozumieli, że miałem łatwy dostęp do prywatnego gabinetu szefa i w nim, przeważnie byłem zajęty.
— Acha! — wyrwało im się mimowolnie.
— Gozdawa-Gozdowski nie podobał mi się odrazu. Wyczuwałem w jego postępowaniu coś dziwnego, coś, co cechuje człowieka, który lubi ukrywać różne ciemne sprawki. Nieraz wyprawiał mnie nagle z gabinetu, aby przyjmować jakieś dziwne telefony, nieraz podchwytywałem podejrzane urywki rozmowy. Wyczuwałem tajemnicę w powietrzu, a ta tajemnica poczynała mnie intrygować. Zauważyłem, że specjalnie od kilku dni mój zwierzchnik jest podniecony i zdenerwowany. Wciąż konferuje z kimś telefonicznie w sprawie jakiegoś zbiegłego z zakładu dla obłąkanych warjata i czyni wszystko, co możliwe, by zbiega zpowrotem pochwycić...
— To o mnie była mowa! — zauważył młody człowiek!
— Oczywiście, nie domyślałem się tego! — ciągnął Franek Korycki swe opowiadanie dalej — Ale historja z owym tajemniczym szaleńcem zaintrygowała mnie mocno. A gdy pewnego razu posłyszałem, jak Gozdawa-Gozdowski zawołał, że „jego wolność, to nasza wspólna śmierć!“, zdecydowałem się sprawę zgłębić do końca. Nie wiedziałem tylko, jak się zabrać do wyświetlenia tej zagadki, przypuszczając jeno, że to o brudną jakąś aferę chodzi, gdy przypadek przyszedł mi na pomoc, a stało się to wczoraj...