Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

wiadaj, co cię sprowadza, a później powiem, co mogę dla ciebie uczynić.
Gdy wymawiał te na pozór przyjacielskie słowa, jego wzrok ukradkiem starał się przeszyć młodego człowieka i łatwo ktoś spostrzegawczy mógłby wyczytać w nim zapytanie:
— Czyś warjat, czy warjata udajesz, żeś tu przybył.
Ale młody człowiek, zaprzątnięty tylko myślą zdarcia zasłony tajemnicy ze swej przeszłości, nie zwracał uwagi na te wszystkie dziwne szczegóły, w postępowaniu gospodarza, a jeśli nawet je spostrzegł, to wytłumaczył zgoła fałszywie, po swojemu. Prawie nie posiadał się z radości i było mu wszystko jedno, byle jaknajprędzej znaleźć się u celu. Wszak przed nim siedział człowiek, który go znał naprawdę i wiedział kim jest i w tym wypadku nie należało się obawiać, że zajdzie taka śmieszna, jak z Wręczem pomyłka. Jeszcze sekunda, parę zręcznych zapytań, a później...
— Więc — począł, lecz wnet urwał. Po raz pierwszy dopiero w potokach zalanego słońcem gabinetu, dobrze rozróżnił twarz Horyńskiego i coś ukłuło go prosto w serce. Bezwzględnie, znać się musieli oddawna i doskonale i ta twarz budziła w nim dziwne wspomnienia. Ale, raczej przykre wspomnienia. Jakgdyby kiedyś poróżnili się o coś i doszło pomiędzy niemi do poważnego zatargu. Lecz, przecież wspomniał Korycki, że nazywał Gozdawę-Gozdowskiego łotrem i ujmował się za nim? Może i była ongi waśń pomiędzy niemi i dlatego Horyński, ujrzawszy go nie uradował się zbytnio — w obecnych jednak warunkach wszelkie dawne kłótnie zostaną puszczone w niepamięć.
— Więc — mówił dalej, starając się przezwyciężyć przykre, ogarniające go uczucie — zjawiłem się u ciebie niespodziewanie, bo ty jeden możesz mi służyć pomocą! Chyba znasz moje dzieje?
— Och, tak... — odparł ogólnikowo, nie spuszczając wzroku z naszego bohatera.
— Doskonale jest ci wiadome — szczerze wyrzu-