Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

cał z siebie — kim byłem dawniej i co robiłem! Również jest ci wiadome, że osadzono mnie w zakładzie niejakiego dr. Trettera! Domyślasz się, że uciekłem stamtąd, skoro znajduję się u ciebie. Ale muszę ci się przyznać, że nie mam pojęcia kto mnie tam osadził, ani za co... — tu zawahał się i nie dodał, że nie pamięta nawet, jakie nosi nazwisko, nie chcąc się wydać obłąkanym i sądząc, że samo przez się to się wyjawi w dalszym toku rozmowy. Gdybyś tedy zechciał...
— Ja mam ci powiedzieć, kto cię tam osadził i za co? — powtórzył Horyński, takim tonem, jakby mówił: kpi, czy naprawdę szalony?
— Tak!
— Nic z tego nie pamiętasz?
— Nie!
Wykrzyknik młodego człowieka zabrzmiał tak przekonywująco, że Horyński nie posądzał już dłużej swego nieoczekiwanego gościa, że umyślnie gra komedję. Natychmiast, zmienił swe postępowanie.
— Jaknajchętniej wszystko ci wyjaśnię! zawołał.
Młody człowiek ucieszył się bardzo.
— Odrazu przypuszczałem, że zechcesz mi być pomocny! Widzisz, po tej dziwnej chorobie pozostały w mej pamięci różne luki... Naprzykład, przypominam sobie, jak przez mgłę, że musieliśmy przedtem z tobą się poróżnić i że dlatego nie ucieszyłeś się zbytnio, kiedyś mnie zobaczył. Przypuszczam, że w obecnej sytuacji nie będziesz pamiętał o jakichś drobnych nieporozumieniach.
— O tak! Drobnych nieporozumieniach...
— Tembardziej, że wnosząc z niektórych danych — wspomniał o liście, przeczytanym przez Koryckiego, ale go nie wymienił — ostatnio odnosiłeś się do mnie bardzo przychylnie, a nawet nawymyślałeś Gozdawie-Gozdowskiemu, który jest moim wrogiem...
— Nawymyślałem Gozdawie-Gozdowskiemu? — znów zdumienie odbiło się na twarzy Horyńskiego. Ach, tak, nawymyślałem...
— Wobec tego...
Młody człowiek nie dokończył zdania. Wydało